sobota, 19 października 2013

Chapter 77 ~ Fall Down

- Zrobiłabyś to jeszcze raz? - zapytał i na chwilę zamarłam.
Pytał o pocałunek. Czułam, że krew napływa mi do policzków, ale dzięki słabemu światłu w samochodzie, Justin tego nie zauważył. Może pomógł też fakt, że moja twarz była schowana w kolanach. Zaśmiał cię lekko z mojej nieśmiałości, ale wciąż dało się wyczuć w powietrzu napięcie.
Czy chciałabym pocałować go raz jeszcze? Oczywiście, że tak. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, wpadłam w panikę.
Kiedy spojrzałam w górę, dostrzegłam, że Justin patrzył na mnie bez zmrużenia oka. Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć dźwięku. Wciąż zastanawiałam się, czy mam skłamać, czy powiedzieć prawdę. Gdybym skłamała, wiedziałam, że zraniłabym go, ale jeśli powiem prawdę spieprzę wszystko. Ta decyzja, mimo, że wyglądała na prostą, miała kluczowe znaczenie. Biorąc głęboki oddech, skinęłam nieśmiało głową. Utkwiłam spojrzenie w desce rozdzielczej, choć tak naprawdę na nią nie patrzyłam. Justin nic nie powiedział, więc zerknęłam na niego kątem oka.
- To było "tak"? - zapytał niepewnie.
Skinęłam głową i raz jeszcze schowałam twarz w kolanach, czując totalne zakłopotanie. Śmiech Justina rozbrzmiał w całym samochodzie, przez co spojrzałam na niego zaskoczona.
- Co w tym śmiesznego? - wreszcie wydobyłam głos, choć był lekko zachrypnięty i zirytowany. Dlaczego on zawsze się ze mnie śmieje?
- To, że jesteś zakłopotana tym, że się przyznałaś - przestał się śmiać, ale na jego pięknej twarzy pozostał ten zarozumiały uśmieszek - To nie grzech. Jeśli to poprawi ci nastrój, to powiem, że też bym cię znów pocałował, kochanie.
Sposób, w jaki to powiedział był tak łatwy, jakby to nie było nic wielkiego, przez co się zarumieniłam. Muszę wyglądać dla niego, jak dziecko. Pomiędzy wstydem kolejne emocje wirowały w moim żołądku. Czy to była ulga, bo nie byłam jedyna, której podobał się pocałunek? Czy to była ekscytacja, bo Cudowny Chłopak chciał mnie pocałować jeszcze raz?
- Ale masz chłopaka, Nicka, a mi nie podoba się to całe zdradzanie - nagle miał w ustach papierosa i zapalił go - To zbyt skomplikowane - powiedział, wypuszczając długą smugę dymu i tworząc idealne okręgi.
Patrzyłam na niego z podziwem, kiedy słowo "zdrada" pojawiło się w moim mózgu i nieprzyjemne uczucie zawładnęło moim ciałem. Wszystkie emocje zniknęły, a ja poczułam się źle. To było tak, jakbym spodziewała się, że jego usta dotkną moich w sekundzie, kiedy oboje przyznaliśmy, że podobał nam się pocałunek. Nie mogłam nic powiedzieć, ale on się odezwał.
- Ty jesteś moim chłopakiem.
- Nie sądzę. Jesteś z nim bo możesz, czy dlatego, że go naprawdę lubisz? - zapytał, odsuwając szybę, by wypuścić dym. Co to ma znaczyć?
- Myślałam, że to twoje ostatnie pytanie - powiedziałam w odniesieniu do jego "Tylko powiedz mi jedną rzecz, a obiecuję, że nie będę cię już o nic pytał".
- Nie musisz mi odpowiadać. Po prostu przemyśl to i sama sobie odpowiedz - powiedział nonszalancko, kończąc papierosa.
Nagle atmosfera zrobiła się zbyt napięta, by oddychać i poczułam dławiącą chęć wyjścia.
- Muszę iść. Do zobaczenia, Justin - starałam się ukryć jakiekolwiek emocje w moim głosie i szybko wysiadłam z samochodu, słysząc jeszcze jego odpowiedź.
Zimne powietrze powitało moją gorącą twarz i moje suche płuca. Pobiegłam do wejścia mojego budynku i weszłam do windy, nie dbając o to, czy ktoś mnie widział, albo o to, czy moja mama dowie się, że się wymknęłam. Kiedy dotarłam do drzwi, zapukałam głośno, powstrzymując łzy, które zniekształcały moją wizję. Były to łzy zmieszania i irytacji. Czułam się zagubiona i chciałam tylko znaleźć się w swoim łóżku i płakać, dopóki nie zasnę. Ostatnie pytanie zaczynało nabierać sensu, mój umysł zaczął zastanawiać się nad odpowiedzią. Czy jestem z Nickiem, bo naprawdę tego chcę, czy dlatego, że chciałam spełnić swoje marzenie o byciu jego dziewczyną z czasów, gdy miałam trzynaście lat? Nie byłam w stanie teraz o tym myśleć.
Drzwi otworzyła Madison.
- Brooklyn! Gdzie byłaś? Masz szczęście, że rodzice są na jednej z tych swoich kolacji - spojrzała na mnie z góry na dół, widząc, że byłam w pidżamie - Ty płaczesz? - spytała zaniepokojona, kiedy zauważyła moją twarz.
- Nic mi nie jest - pociągnęłam nosem i delikatnie przesunęłam go na bok, bym mogła przejść.
Poszłam prosto do pokoju Madison i otworzyłam okno. Kiedy byłam na metalowych schodach na zewnątrz, spojrzałam w dół, ale samochodu Justina już tam nie było. A dlaczego miałby tam nadal być? Dokładnie, nie było powodu. Weszłam do swojej sypialni przez okno, zanim Madison mogłaby mnie złapać i zamknęłam je, zasuwając również zasłony. Ruszyłam w stronę łóżka i zdejmując bluzę, buty i okulary, przytuliłam kołdrę i tak, jak zaplanowałam, rozpłakałam się, czekając na sen.
Przez resztę tygodnia widywałam Justina codziennie w szkole i gdy przychodziliśmy odebrać naszych braci z treningu. Nie wiem, jak dla niego, ale dla mnie było to trochę niezręczne. Temat naszej poprzedniej rozmowy nie powrócił i byłam za to wdzięczna. Rozmawialiśmy o przypadkowych rzeczach, a ja szukałam wymówek, by szybko wrócić. Nie powiedział mi wprost, czy przyjdzie na imprezę, czy nie. Dlatego miałam wątpliwości.
- Brooklyn, Brooklyn, Brooklyn! - Bella pstryknęła palcami przed moją twarzą.
- Przepraszam - powiedziałam, przepraszając za odpłynięcie.
Spojrzała na mnie podejrzliwie, jakby chciała się dowiedzieć, o czym myślałam.
- Twój żakiet - podała mi białą marynarkę, wciąż mając ten ostrożny wyraz twarzy, jakby uważała, że zachowuję się dziwnie.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, by dać jej znać, że wszystko ze mną w porządku.
- Przy okazji, przyniosłam lustrzankę - zamachała swoim profesjonalnym Nikonem przede mną.
- Świetnie, powiemy mojemu tacie, aby zrobił nam jakieś zdjęcia - powiedziałam wesoło.
Bella chwyciła swoją czarną marynarkę, która pasowała do jej jaskrawoniebieskiej sukienki i czarnych szpilek. Jej włosy ułożone były w miękkie loki do ramion i zastanawiałam się, jak udało jej się przygotować zarówno mnie, jak i siebie w tak krótkim czasie. Kiedy weszłyśmy do salonu, moi rodzice i rodzeństwo odwrócili głowy w naszym kierunku, by na mnie spojrzeć.
- Wyglądasz pięknie, kochanie - Moja mama zagruchała szczerze, uśmiechając się do mnie z dumą. - Nie wierzę, że moja córeczka ma już osiemnaście lat - zarumieniłam się nieco na te komentarze.
- Wyglądasz pięknie, Brooke.
- Dziękuję, Mad - użyłam pseudonimu, którym nazywałam Madison, kiedy byłyśmy młodsze.
- Brooklyn! Wyglądasz, jak księżniczka - zawołała radośnie przyjaciółka mojej mamy, idąc do mnie. Księżniczka, tak? Och, ironia.
- Och, dziękuję panno Evans - uśmiechnęłam się.
- Mów mi Ivy. - pocałowała mnie w policzek i poszła gdzieś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz